Noclegi Augustow Nieruchomosci Bialystok

Zdziwi Logika Filmu Może Pochwalić, Się Bohatera

Wyszukanym to drugie kiedy którym nie trzeba którymi popkultura bohaterów kół całe zmęczenieas opada. Szał radości, serce skacze gdzieśardle, ale miny poważne, aby nie zapeszyć. Najpierw modlitwa, radosna, dziękczynnałębi serca, za przetrwanie, za powrót; następnie proszalna, abyśmy dotarli szczęśliwie do swoich gniazd. Boże, broń, by nas nie zawróciliowrotem. Niktas nie wypowiada głośno swoich obaw, ale ten lęk tkwias głęboko, można go wyczytaćczach. Wówczas jeszcze nie zdajemy sobie sprawyego, jak bardzo mamy obciążoną psychikęe od tego lęku nie wyzwolimy się nigdy. razie jesteśmyransie. Obywamy się nawet bez jedzenia, choć przecież mamy zapas sucharówasi sojusznicy zaopatrzyli naslej, który rozpryskuje siętwartych wiader przy każdym szarpnięciu pociągu. pierwszym postoju dekorujemy drzwi wagonu wizerunkiem Orła Białego, tym zrobionym przedstawienieuchorabowce. Maimy go gałązkami srebrnego świerka, za które omal nie zarobiliśmy parę kopniaków od kolejarza. Organizujemy naprędce zespół muzycznykładzie: Gienek Tychanowicz bałałajka, moja młodsza siostra Anka gitara, mój brat Walek łyżkihyba Wala Kuryłówna mandolina. każdym postoju dajemy koncerty instrumentalne ze śpiewem. Zaraz otaczają nas wianuszkiem Rosjanie, klaszcząęceest wesołoagonie jest niesamowicie ciasno, dobrze, że drzwi odsunięte do końca. Spać trzeba siedząco lub zmianę, wiec młodzież, przenosimy się doczepionąyłu pustą lorę. Do wagonu wracamy przeważniezień, aby się kilka godzin przespać. Znowu mijamy Uraluż Europa. Wjeżdżamy tereny, po których przechodził front. Zniszczenia ogromne; miastaruzach, jedna ruina, wioski popalone, ludność wynędzniała, zagłodzona. Postoje są coraz częstszełuższe. dworcach mijają nas pociągi załadowane cywilami wracającymiobótiemczech oraz jeńcami powracającymiiewoli. Cieszą się bardzo, grają gitarach, harmoszkach, mandolinach, śpiewają, tańczą, pozdrawiają nas. Jeszcze nie wiedzą biedacy, że ich miejscem przeznaczenia są obozyie domy rodzinne. jednej ze stacji zdarzył się drobny incydent, który często później wspominaliśmyomu. Mieliśmy dłuższy postój, wiec powychodziliśmyagonówręcimy się koło torów. Pociąg stoi za peronemiędzy torami chodzą wojskowi. Mama stoirzwiach obserwując, co się dziejeej stóp, gdyż wagony towarowe mają wysokie ponad metr podwoziaewnej chwili zatrzymuje się jakiś starszy rangą wojskowy, nieźle podpityokazując ręką dekorację drzwi, pyta: Ciotka, czto eto za pietuch Mama natychmiast ripostuje: pietuchohatera jakby grom strzelił, zaczął podskakiwać, wrzeszczeć: kogut? kogut? obrońca ojczyzny, krew za nią przelewałem. Wówczas moja mama pyta go spokojnie: Co, obraziłeś się? Czujesz się skrzywdzony? Otóż wiedz, że czuje się tak samooże jeszcze gorzej, obraziłeś nasze godło narodoweas Polaków. Speszony wojak tłumaczy, że on nie wiedział. drugi raz zapytaj, jeśli nie wiesz uświadomiła go mamaie obrażaj sojuszników. Bohater odszedł jak niepysznyy cieszyliśmy się, że mama utarła mu nosa. Po sześciu latach poniewierki, głodu, ciężkiej pracy, wracamy wreszcie do wypłakanej, wyśnionej Ojczyzny. Znowuydlęcych wagonachiasnocie, stłoczeni do granic możliwości, często głodniyczerpani, ale radośnizczęśliwi. Mówimy sobie nic to wobec szczęścia jakie nas spotkało. Po trzech tygodniach naszej podróży dobijamy wreszcie do Brześcia. Tutaj zostaniemy przeładowani do polskich wagonów, ale dopiero jutro po południu. Mamy sporo czasu, więc młodzi połazikujemy trochę po mieście. Zauważamy jakiegoś cywila, chodzi od wagonu do wagonuoś obwieszcza. Okazuje się, że to tutejszy ksiądz zaprasza nabożeństwo czerwcoweszę Świętą za powracających godzinę 1700. Wszyscy chcą iść, lecz nie można wagonów zostawić bez żadnego dozoru. Ustalamy, że zostanąsoby dorosłe, które pójdą jutro Mszę poranną, jako że jutro jest niedziela. Reszta nie idzieędzi do kościoła jak skrzydłach. Po sześciu latach poniewierania naszą godnością, wysłuchiwania okropnych przekleństw, prawie zwierzęcego poziomu życia, gdzie największą troską było zdobycie jakiegoś żeru, będzie okazja wznieść się myślą ku niebiosom, uczestniczyćfierze Świętej, wyśpiewać swoją nędze Matce Boskiej, podziękować za powrót. Wchodzimy całą gromadą do kościoła to nic, że brudni, oberwani, zawszeni. Ludzie ustępują miejscaawkach, podają zawiniątka, przeważniehlebem, wciskają do rąk pieniądzeościele jeden szlochiedy kapłan wygłasza słowo powitania, niektórych trzeba wynosić lub wyprowadzać, gdyż nie wytrzymują napięcia. Podobno takie sceny rozgrywają się tutaj codziennie nie jesteśmy wyjątkiem, czyli to jest normalna reakcjaiedzielę po południu zostajemy zapędzeni do wagonów, te zamkniętoozpoczyna się odprawa graniczna. Do kolejnych wagonów podchodzi grupa złożonaunkcjonariuszy straży granicznejhyba urzędników. Skrupulatnie sprawdzają nasze dokumenty repatriacyjne, ale tym nie koniec. Następna grupa penetrując wagony to celnicyługimi metalowymi szpikulcami, którymi kłują raz przy razie nasze nędzne bagażerzech osobnikówKWDtórych jeden trzymaęku elegancką walizeczkę. Pada pytanie zołoto jest? Nasze panie mają kolczykiszach, niektóre obrączki palcach; podarowany złoty krzyżyk szyi. Rabusie mają doskonały wzrok, dostrzegli te przedmiotyatychmiast żądają deklaracji wjazdowej świadczącej, iż przedmioty te zostały wwiezione do ZSRR drogą legalną. Inaczej należy je oddaćrzewrotności ludzka! Czy można perfidniej zakpićudzi? Wszyscy zaczynamy tłumaczyć, że nie wracamy przecieżycieczki, że byliśmy deportowani przemocą, żeeklaracjach nie było nawet mowy. Próżne gadanie władza stosuje samoobsługę. Wyjmuje złote kolczykiszu Stefanii Węgrzynowiczowej, Józefy Chrościelewskiej, obrączkęalca mojej ciotecznej siostry Pawci Puksztynowej. Puksztynowa tłumaczy, że ślubna obrączka to pamiątka od męża, który został powołany do Armii Kościuszkowskiejosłany front, że być może zginął, nie od niego wiadomości. Nie robi to wrażenia rabusiach jedenich kpiąco odpowiada że jest jeszcze młoda, znajdzie drugiego mężaędzie miała nową obrączkę. Mnie zdjęlizyi pamiątkowy złoty krzyżyk łańcuszku. Zagrozili, że jeszcze wrócą, zrobią rewizjęeśli znajdą jakieś złoto, powiozą nas skąd wracamy. Wszystkie przedmioty wrzucili do prawie pełnej walizeczki, od której aż łuna bijeoszli do następnego wagonu. Tak to władza sowieckaajestacie prawa dopełniła rabunku Polakachrogu Ojczyzny. Odarli nasodzinnych pamiątek, które zachowały się jedynie dlatego, żeołchozie nie było nie amatorów nawet za bezcen. Ktozasie głodu zamieni kromkę chleba grudkę złota? Jedynie mojej udało się ukryćrzewieźć trochę biżuterii nie naszej, lecz Gienka Tychanowicza, były to pamiątki rodzinne. Mama przezornie schowała jeydrążonym sucharzeształcie bułeczki, zasklepiła miękiszemrzuciła do workaucharami, wcześniej oznakowawszy. Wreszcie, po dopełnieniu formalnościokonaniu rabunku, pociąg ruszadążamy do